Pracodawca idealny istnieje. Przynajmniej teoretycznie. Przykładem ma prawo być właściciel zakładu, który w trosce o dobro zespołu oraz w nagrodę za trud włożony we wspólny sukces korporacji organizuje weekendowy wypad na przykład nad jezioro. Na tym kończy się teoria. W praktyce tak nazwany fundusz społeczny to nasze pieniądze, czyli kwota, z jakiej stratą właściciel firmy się pogodził. Są to finanse, jakich nie osiągnęliśmy w ramach wynagrodzenia, a nie coś co jest nam dane cudownie. W gruncie rzeczy pracodawca niejako narzuca nam, jak mamy wydać nasze zarobione finanse. Tutaj organizacja imprez firmowych na wyjeździe wiążą się jeszcze z jednym kosztem. A więc odbywają się one w stworzonym przez nas wolnym czasie, którym powinniśmy sami gospodarować, a nie dawać sobie narzucać czyjejś woli. Zresztą wydatek w dosłownym tego rozumieniu również powinniśmy ponieść. Nie urodził się jeszcze taki, jaki przeżyłby taki wyjazd na trzeźwo a za alkohol zapłacić należy. Jednakowo jak za jedzenie, benzynę na dojazd oraz masę innych drobnostek, które po dokładnym podliczeniu okazują się całkiem kosztowne. O koszcie moralnym takiego wyjazdu nie należałoby wspominać, wystarczy jedynie sobie wyobrazić radość z posiadanej dyspozycji paradowania w stroju kąpielowym wśród współpracowników, w towarzystwie właściciela korporacji, o połowę młodszych koleżanek bądź też o połowę starszych kolegów.